Idea WORKSUCKS nie pojawiła się u mnie z dnia na dzień. Dojrzewała we mnie na przestrzeni lat i w oparciu o różne doświadczenia z różnymi wybitnymi jednostkami w różnych spółkach. I nieważne czy spółka skarbu państwa, czy prywatne przedsiębiorstwo. Zauważam, że tam gdzie jest duża kasa, tam jest sporo wykolejnoych moralnie imbecyli (mówiąc delikatnie rzecz jasna). Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie z tego sprawy i wkładałem całe serce w swoją akutlną pracę. Pracowałem w Grupie Zasada. W jednej spółce byłem dyrektorem, w drugiej prokurentem. To dawało mi dostęp do ludzi, którzy wiedzą jak zatroszczyć się o grosze, żeby złotówki pomnożyły się same. Normalną sprawą jest, że każdy dobry inwestor poszukuje możliwości pomnożenia swojego kapitału. Zapytano mnie na jednym ze spotkań czy mam jakiś ciekawy pomysł. Bez zbędnego zastanawiania się, odparłem krótko: tunel aerodynamiczny. Zdziwione twarze chciały zobaczyć liczby. Potrzebowałem na to trochę czasu. Wykonałem parę telefonów, popytałem w ”środowisku”, wysłałem sporo maili za granicę. Przerobiłem znaczną ilość materiału i byłem pewien, że maszyna do robienie pieniędzy jest na wyciągnięcie ręki. Plus jest taki, że progi wejścia tej inwestycji są bardzo wysokie. Co z miejsca dyskwalifikuje średniej wielkości graczy. Konkurencja ograniczona. Zwrot iwnestycji (w zależności od lokalizacji) bardzo szybki. Później czysty pieniądz. Tym bardziej, że były to czasy kiedy w Polsce nie było ani jednego tunelu, a wszyscy jeździli do Bottrom albo Pragii.
Jak nie doświadczysz, a się wypowiadasz, to jesteś forumowiczem-fantastą. Nie mogłem sobie na to pozwolić, do tego miałem dwa solidne powody, żeby trochę polatać. Sprawdzałem grafiki dostępnych minut i nie mogłem uwierzyć, że popyt przewyższa podaż, do tego stopnia, że w Pradze zecydowano się uruchomić też tunel w nocy.
Betonowa konstrukcja, drewniane elementy. Trochę skandywaski klimat. Recepcja, sympatyczna dziewczyna pyta czy mam rezerwację. Zaraz chętnie z nią pogadam ale widzę za drzwami, że tam ludzie latają. Zdecydowanie widok wyluzowujący żuchwę. Tak wyluzowujący, że zbieram ją z podłogi. 4 osoby w środku. Latają w każdej płaszczyźnie, góra, dół, na boki plus rotacje i zmiany kierunków w każdej chwili. Dookoła pufy, siedzą całe rodziny. Na pierwszy rzut oka, wygląda że tatusiowie w akcji, mamy z pociechami kibicują. Trochę się pomyliłem bo jak się później okazało mamy i dzieciaki też mają swoich kilka minut.
Ta sympatyczna dziewczyna macha do mnie ręką, żebym wracał dopełnić formalności i zaczynamy. Takich jak ja jest jest jeszcze 5 kolejnych osób. Każdy jest na beginnerze i wszyscy mają pierwszy raz w życiu styczność z wydmuchiwanym strumieniem powietrza. Szkolenie, ale to chyba trochę za duże słowo, zaczyna się od krótkiego filmu insturktażowego. Później dostajemy kombinezowny, kaski, okulary. Ściągamy wszystko co można zgubić i co jest ”luźne”. Buty też muszą być zasznurowane mocniej.
Czas w tunelu wykupuje się na minuty lub godziny. Ceny różnią się w zależności od miejsca, układów i czy lata się samemu czy w grupie. Minimalny czas w pradze to 3 minuty czyli dwa wejścia po półtorej minuty każde. To można multiplikować dowolnie. Ja wziąłem 10 tłumacząc sobie, że to tak jakbym oddał 10 skoków z instruktorem tyle, że 3 razy tańsze więc coś nowego na pewno się nauczę. Po kursie AFF potrafiłem latać płasko. W tunelu potrafi się to po pierwszej minucie…
Jeden gość siedzi przy konsoli i reguluje moc strumienia powietrza w zależności od potrzeb pacjenta w środku. W cenie jest również coachu i tu nieważne czy mówisz po angielsku czy nie bo w środku i tak wszystko jest na migi. Ciężko nie zrozumieć przekazu, wszystko jest intuicyjne. Śmieszne to wygląda kiedy gimnastykuję się solidnie, żeby w miare to jakoś szło, a gość obok chodzi po siatce albo ścianach z takim luzem jakby sobie właśnie wyszedł na spacer. Zasad odnośnie samego latania jest kilka podstawowych i nie odbiegają od tych spadochronowych, jeśli mowa o lataniu płaskim. Ciekawiej się robi przy pierwszym wejściu i wyjściu z tuby. Wejście kładziesz się z palców stóp na brzuch i latasz. Wyjście wymaga spięcia przede wszystkim brzucha i wyciągnięciu się przez drzwi bo powietrze zabiera za framugą do góry. Tu mówimy oczywiście o etapie kiedy ma się z tym styczność pierwszy raz w życiu. W ciągu mojego pobytu widziałem przynajmniej 12 bardzo kreatywnych i stylowych wejść i wyjść. Wszystkie wyglądały na turbo proste – ”you make it look easy bro!” ale tak jest zawsze jak ktoś jest po prostu w czymś dobry. W ”przedpokoju”, zaraz przy ojcze dowodzącym całym tym bałaganem, jest tablica LED z wyświetlanym akutalnie nazwiskiem tego kto lata, a kto w kolejce jest następny. Wchodzi się na półtorej minuty, później wychodzi, przejdzie cała kolejka w przedsionku i całość od początku. Trafił mi się przyjemny Norweg, który wmontował się na ”Igor” i dzięki uprzejmości kolegi polatałem jedno wejście mniej. Ale może ma urodziny więc mogę się przecież z gościem podzielić.
Po niecałych 10 minutach zabawa się kończy. Czy coś się nauczyłem? Haha nie! Instruktorzy traktują wszystkich tak samo. Trochę taśma produkcyjna. Góra, dół, w bok, przód, tył i do widzenia. A ja głupi myślałem o seatach i head-down’ach. Najważniejsze to nie mieć oczekiwań 😉 Musi poczekać do następnego razu. Samo doświadczenie jest super. Myślę, że jest to też fajne miejsce do nauki freeflyowych technik. W kontrolowanym otoczeniu, gdzie wszystko jest podane na tacy. Wszystko (jak to w życiu) zależy od osób na które trafisz. Na moje oko latanie w tunelu może być fajnym sportem samym w sobie. Nawet jak ktoś nigdy nie skakał ze spadochronem i nie traktuje tego jako formy uzupełnienia skydivingowego treningu. Naprawdę latają 5 letnie dzieciaki i świetnie się przy tym bawią! Mijałem kilku stuningowanych panów w garniturach, z walizkami LV, którzy przylecieli rano z Londynu, polatali i wieczorem łapią samolot powrotny do domu. Kiedy wchodzi do środka zestaw wyjadaczy, to miło się na to patrzy.
Uruchamia się wtedy wzrok motywatora. Czyli komunikat w głowie pojawia się prosty: ”też chcę mieć takiego skilla”! Robi duże wrażenie i ta swoboda po prostu zachwyca. Tunel w Pradze jest o tyle fajny, że przyjść, zainspirować się może każdy. Filiżanka herbaty, pufa i lepiej niż w kinie. Zdecydowanie. Polecam chodząc przy okazji po Moście Karola, pojechać do tunelu chociaż na jedną filiżankę, jak nie minutę :)!
Pomysł niestety się nie przyjął w spółce, inwestycja okazała się za droga i całość odrzucono. Tak właśnie wyglądają zmarnowane okazje, bo teraz w Polsce mamy już trzy takie tunele i mądrzy ludzie mają tam fabryki banknotów i przyjemności. Pomyśl o tym następnym razem jak będziesz przejeżdżał przez Leszno, Warszawę lub Mirosławice pod Wrocławiem. Cudowne maszynki do zarabiania pieniędzy. Dosłownie! I tyle radochy !!! W takich okolicznościach chyba już nie do końca worksucks 😉
Czech Republic, Prague – Igor Bucki