Carbonowy split Jeremiego Jones’a. Kucyk i siwa broda. Cały szpej z najnowszych kolekcji, brakuje tylko metek. W takim zestawie wsiadaliśmy razem do helikoptera. Później upominał mnie, że zapomniałem radia, a kolejnego dnia pożyczał ode mnie baterie do swojego. Mądrala, ale śmieszna mądrala i Junior Master Chef bez dwóch zdań.
Vincent źle mi się wymawiało, więc stał się dla mnie Vini’m. Urodzony w Nowym Yorku, z trzeciego pokolenia Polak, który nasze …cki w nazwisku, zmienił na …ski. Niby narciarsko, a zapalony snowboardzista. Dziewczynę też przez chwilę trafił Polkę, ale słowa w języku dziadków, nie potrafił powiedzieć żadnego. Skumplowaliśmy się szybko, bo pasja do gór łączy zawsze i wszędzie. W sumie nie mieliśmy innej opcji bo z pozostałymi 6 osobami, zamieszkaliśmy pod tym samym dachem, pośrodku alaskańskiego lasu. Gdzie prócz zorzy, niedźwiedzi, skuterów, ton śniegu, pięknego nieba, łosi (burgerów z łosi też), orłów, łososi i w końcu helikopterów – nie było nic 🙂 !
Często odpalaliśmy razem pick up’a i jeździliśmy zamarzniętą/lodowatą drogą do pobliskiego Haines, po dostawy jedzenia. Bawiła mnie początkowo jego kreatywność w zakupach spożywczych, a później postanowiłem dorzucać się do rachunków i myć gary po, żeby tylko móc jeść to co Vini ugotował. Kiedy powiedział, że ma wolny pokój w swoim mieszkaniu na Brooklyn’ie ”and you can crash at my place anytime buddy” – długo się nie zastanawiałem i kupiłem bilet do Nowego Yorku.
Rozrysował odręcznie mapę, rozpisał przesiadki i pociągi z lotniska, które mam omijać. Trzecia rano, a on kazał przesiadać się pięć razy. Zapytałem chłopaków obok, czy jest sens zmieniać pociąg kiedy jedzie kawałek dalej, a później wraca na pożądaną przeze mnie trasę. Wtedy jeszcze nie wiedziałem czym jest New Jersey, bo najgorsze o czym słyszałem to Bronx. Towarzystwo w pociągu się zmodyfikowało, faktycznie sporo osób wysiadło, ale miałem ciężką dużą torbę, nie spałem już dobę i po prostu chciałem wysiedzieć do końca.
Jak znasz Wałbrzyski Sobięcin to wiesz. Jak widziałeś Wrocławski Trójkąt lub Warszawską Pragę to też wiesz. Do tego ten charakterystyczny stukot torów, czwarta nad ranem i tysiące latarni. Miały być szklane piękne domy, dużo kolorowych świateł i największe kasyno na świecie (the New York Stock Exchange), a jest jakieś dziwnie znane zadupie, krzywe mordy i z daleka śmierdzi problemami.
Jeden miał przestawiony nos, drugi nie miał połowy zębów. Obaj byli czarni lub jak kto woli zgodnie z dzisiejszym kanonem poprawności politycznej, która zaprowadzi nas donikąd – czarnoskórzy. Wyższi i szersi ode mnie. Mieli w oczach to coś, co potocznie nazywa się Saharą empatii, udawanej troski (”what’s your problem?) lub po prostu skurwysyństwem. Lekcje losu czasami są ciężkie i widocznie tak miało być, że wsiedli akurat do mojego wagonu. Z opaloną twarzą, w kolorowej kurtce, z magiczną torbą pełną skarbów, wyglądałem jak chodzący prezent. Nic dziwnego, że chcieli zaprosić mnie na dłuższy wieczór na osobności, najlepiej gdzieś pod ciemnym mostem.
ChitChat był krótki i zaczęło się jak w Polsce, od fajki. Później przeszło do zabawy w miliarderów, w ”sto pytań do” więc żeby zbędnie nie przedłużać, mówię otwarcie kulfonowi, że wybije mu jedynki, a szczerbatemu, że złamię mu nos. To co właśnie przeczytałe/aś okazało się najlepszą receptą na wykopanie sobie grobu. Błysnął nóż, pare szybkich ruchów ręką i rozłożyłem odwagę na raty. Przybiłem sobie wysoką piątkę ze świadomością, że mogę już nie doświadczyć jutra. Że się nawet nie pożegnam. Szkoda było mi aparatu i kart pamięci. Kompa z historiami w pixelach i nie posłuchania się Viniego o koniecznej przesiadce.
Jak na nocnego żeglarza życia przystało, zrozumiałem, że na pewno nie jest to miejsca gdzie horyzont dotyka wody. Okolica w której stajesz się dla kogoś bilonem, a Twoje życie nabiera oszałamiającej wartości papierosa.
Wysiadłem na pierwszej stacji, przyśpieszyłem kroku w stronę wyjścia. Królowie życia za mną. Z uśmiechem i rozkręcającą się satysfakcją. Wszyscy zajęci sobą, rozglądam się za jakimś dobrym sercem. Jest jedno w garniturze. Mówię szybko i trochę chaotycznie, że oni, że torba, że nóż, że pierwsza noc w NY i że miało być tak pięknie, a jest dupa.
– Chodź, pomogę Ci ! U góry są taksówki, złapiesz pierwszą i będziesz bezpieczny.
Jak to mówi mój ulubiony Krzysiu Wielicki : ”szczęściu trzeba trochę pomóc” więc gaz po schodach, gwiżdżę jak w filmach i wsiadam do żółtej rozklekotanej karocy ratunkowej.
- Na Brooklyn proszę !
Najlepiej wydane 30 dolców w życiu !
Czarne oczy pobłyskiwały w lusterku, czarne brwi, czarna broda i biały turban. Myślę sobie: bucki masz farta, lepiej trafić już nie mogłeś ! Trzeba było oddać zabawki w pociągu i mieć spokój, a tu przecież może być różnie. Włączyłem 3G, mapę – zweryfikowałem kierunek, nerki chyba zostaną na miejsu.
Woźnica niemowa, tylko mi się przygląda, a ja zgaduje jego myśli pisząc w głowie czarne scenariusze. Nigdy nie lubiłem dużych metropolii, a ta rozgrzewkowa noc w mieście Ojców Założycieli Nowego Świata, na pewno nie będzie moją ulubioną. Wiesz jak jest ciężko, kiedy chcesz pogadać, a trafi Ci się introwertyk, ze zdaniami wielokrotnie złożonymi w stylu : ”tak/nie”. Po dłuższej chwili okazało się, że jego angielski jest tak samo dobry jak mój chiński. Za to gestykulacja z puszczaniem kierownicy – fluent.
– Jak Ameryka – pytam?
– Źle wybrałem i żałuję, że wsiadłem w samolot.
Ci którzy nie widzą tego na własne oczy, żyją wyobrażeniem wszystkich kolorów tęczy o amerykańsskim śnie, a rzeczywistość bywa brutalniejsza. Córka nie mówi do niego po arabsku, bo się wstydzi. Angielski ma tak dobry, że jej nie rozumie. Rozmawia w języku ojczystym tylko z najstarszym synem, który używa go już niechętnie. Pracuje 11h dziennie. Jeden syn potrzebuje 700 usd miesięcznie, a ma trójkę dzieci. Marzy, żeby najstarszy został inżynierem. Proza dnia codziennego?
Wysadził mnie po 20 minutach przed ceglaną kamienicą z numerem 660, schodami i poręczami jak z Ulicy Sezamkowej. Było już dobrze po 6 rano, zaspany Vini otworzył w końcu drzwi 🙂 Pierwsze promienie ciepłego słońca, zapach kwitnących drzew. Piękny jest Brooklyn wiosną.
Poznając Viniego, wiedziałem, że jest żołnierzem NAVY, że połowę swojego młodego życia spędził w łodzi podwodnej i bardzo chciałbym opisać historie, które opowiadali wspólnie z Papo, o tym jak wynurzali się pod rosyjskimi tankowcami albo w norweskich fiordach, ale obiecałem, że słowa nie pisnę. Także uruchom proszę wyobraźnię i lećmy: noc, dach, panorama miasta, burger z szarpanej wieprzowiny, dwóch wojskowych ze swoją ekipą. Wszyscy w trampkach i wszyscy po 40stce. W życiu byś nie powiedział/a, że mają tyle lat! Odwlekają robienie dzieci i jak mówią: ”nudne życie”. Granica dorastania ewidentnie się przesunęła i ”młodzież” w New York City nie zajarała się programem Leszka 500+. Za to zajarała się swoim życiem. Historia goni historię, toniemy w opowieściach i śmiechu. Mało się odzywam, słucham, oddycham. Nimi i miejscem, dziękując Bogu, że mogę tu być i tego doświadczać. ”Wolność to ponoć posiadanie przynajmniej jednej alternatywy” – wolność to też nie posiadanie niczego, prócz głowy pełnej wspomnień.
- Statua Wolności – płynie się promem. Czeka się wieczność. Kolejka ma kilometr. Przez barierki nie można przejść, chyba że masz bliet zarezerwowany dwa miesiące wcześniej. Żeby wejść do korony, trzeba mieć bilet sprzed 6 miesięcy…
- Metro jest fenomenalne ! Można coś stracić i można sporo zyskać. Muzyka na żywo jest najlepsza na świecie :
bardzo często dzieje się ”coś” :
- przyglądaj się jednodolarówkom, które dostajesz. Może trafić Ci się taka z opisem https://www.wheresgeorge.com/ – wchodzisz, wpisujesz numer banknotu i patrzysz kto i gdzie miał go przed Tobą. Jest też kilka w Polsce! 🙂
- Camaro kosztuje 34 tys dolarów… nowe! Zakładając, że nie zarabiamy śmiesznie słabego polskiego złotego, tylko normalną mocną walutę, liczmy jeden do jednego. W cenie starego Audi u nas, masz w Stanach nowe Camaro.
- Psy wyprowadza się w zamkniętych ”zakupionych” parkach bez trawy.
- Jest bardzo dużo dachów z piękną panoramą. Tych legalnie i nielegalnie dostępnych.
- Genialny Steve na 5th Avenue, zrobił dzieło sztuki – Apple Store !
- Wszędzie góry śmieci, nad ranem śmierdzi strasznie.
- Sporo biednych, bezdomnych ludzi.
- Hindusi lokalni, robią Hindusom przyjezdnym zdjęcia. Azjaci, Azjatom i mimo, że wyglądają identycznie, to rozmawiają po angielsku, bo urodzili się w różnych miejscach. Chińczycy grają ze sobą w pingla w Bryant Park i słowa nie potrafią powiedzieć po chińsku.
- W cholerę Żydów, Włochów, Francuzów i niemieckich turystów.
- Gość w metrze w stroju lekarza, obok żołnierz w mundurze. Kolory ! Azjatka z niebieskimi oczami i skórze mulatki. Zatrzymałem się, powiedziałem głośne ”wow!”, zaśmiała się i zniknęła w tłumie.
- Jak zamawiasz na Amazon kask motocyklowy o 22, to o 7 rano następnego dnia budzi Cię kurier z paczką… poważnie! Vini uzależniony jest od zakupów online, czeka na przesyłki jak na prezenty. To jest ta miłość do siebie, kilka minut w ciągu dnia.
- Genialny marketing i identyfikowanie się z miejscem. Czapki z daszkiem New York Yankees (https://www.mlb.com/yankees) mają wszyscy, nawet w Polsce. Bo jest w gazetach z modą i na Instagramie, tak tłumaczyła mi młoda Pani Doktor, którą kiedyś poznałem we Wrocławiu (cudowny sex, buziaki Jagoda!). Nawet Brooklyn stał się brandem. To tak jakbyśmy wszyscy we Wrocławiu chodzili w bluzach ”Psie Pole” – nie wiem kogo by to cieszyło, chyba tylko tych co nie skaczą 🙂
- Gugenheim – sztuka dzieci 21 wieku, kwadraty, trójkąty, bryły i tony filozofii żeby ją zrozumieć. Ale budynek sam w sobie extra, idealny na partyjkę na longobardach.
- Metropolitan Museum – wszystkie epoki, wszystkie kultury w jednym miejscu. To Wikipedia 3D z historią świata (którą chcą żebyśmy znali w takiej formie). Powielanie schematu ciała człowieka i głowy zwierzęcia na przełomie wieków. Majowie, Persowie, Egipt, Polinezja. Motyw ludzi ze skrzydłami też wszędzie – a przecież nie było wtedy netu! 😛 Całość ogromna, przeniesione wnętrza w skali 1:1 z różnych zakątków świata. Cały dzień to za mało.
- Times Square – policja na koniach, morze świateł, neony, reklamy, ekrany LED, mimy, tłumy ludzi i schody, na których wszyscy robią sobie zdjęcia.
- New York Stock Exchange – DiCaprio i spółka plus dziewczynka z bykiem i para ze studzienek. Kolejka, żeby byka pogłaskać po jajkach.
- Central Park – podium, puchar i numer jeden ! Jest nawet boulder do wspinania, obowiązkowo na rolkach, rowerze lub z kocem i książką. Cały został zaplanowany, każdy strumyk, wodospad, metr kwadratowy trawnika – pomyśl o tym!
blondynki też są 😉
- Wieżowce – warto wjechać na każdy. Windy i widoki są super!
Miesiąc w NY zleciał błyskawicznie, przeszedłem wszystko wzdłuż i wszerz. Pomyśl, że otwierają się drzwi w samolocie, wysiadasz i za tymi drzwiami jest miliard ludzi. Miliard szans!
Lecisz w jedno miejsce i masz cały świat! Kulturowo i kulinarnie. Taki właśnie jest Nowy York. Różnorodność, tolerancja, coexistence. Nowy York to ludzie. KOOONIECZENIE : http://www.humansofnewyork.com/
Nie lubię dużych miast, czuję się przytłoczony ilością ludzi i informacji jakie generuje otoczenie. To tak jakbyś przez cały dzień bezsensownie przewijał newsfeed na fejsie i bombardował umysł niepotrzebnymi bzdurami. Ale Nowy York jest inny. Na początku mnie przestraszył, a później zachwycił. Dał możliwość porównania, doświadczania kultur, dziedzictwa, smaków. Wszystko w jednym miejscu, to naprawdę jest niesamowite. Przewraca w głowie, zachwyca. Zawsze chciałem być obywatelem świata, a tu robi się do tego fajny wstęp ! To co widzisz na zdjęciach, niech będzie Twoją rozgrzewką ! Jedź i zobacz to na własne oczy ! 🙂
PRZYDA SIĘ :
- popularne show : http://www.cc.com/shows/the-daily-show-with-jon-stewart/video-guide
- stare zdjęcia NY : https://www.itsnicethat.com/articles/wayne-sorce-urban-colour-joseph-bellows-gallery-photography-131217#.WjF1W5iopp4.facebook
Igor Bucki, New York, USA