Starość jest straszna i nieudolna. W ogóle źle została wymyślona, a często sam proces godzenia się z nią budzi wiele frustracji. Proste rzeczy, stają się skomplikowane i ciężkie. Nie tylko ciało zwalnia, ale i umysł. Małe szczegóły codzienności nabierają rangi skomplikowanych czynności. Himalaje problemów. Wszystkich nas ciągnie do ziemi i do rozliczenia ile się nauczyliśmy.
Starość jest już zupełnie smutna kiedy pierwsza umiera pasja. Kiedy przestaje się chcieć.
Są na szczęście miejsca i ludzie, gdzie starość dostaje drugie życie, np. w Monkey Garage.
Są też takie, gdzie wiatr, woda i piach decydują o wiecznośći, a proces umierania zdecydowanie się wydłużył. Ewidentnie zabrakło im złotych monet dla Charona w drodze przez Styks. Stoją i chyba już dawno przestały wierzyć w lepsze jutro.
Kiedy zobaczyłem cmentarz, nie mogłem się z nimi nie przywitać.
Przyczepa udająca dom. Dobudowany przedsionek z charakterystycznym wiatrakiem. Po lewej ciągnąca się ze wschodu na zachód – Route 66, z której zjechaliśmy. Po prawej hektary piachu, bezlitosne słońce i starość. Nie z krwi i kości, ale metalu, gumy i duszy.
Drzwi w naszym Nissanie zamykają się bezszelestnie, głośne ”Hello!, anybody there?” powinno załatwić sprawę, żeby obyło się bez przykrych niespodzianek.
Wziąłem aparat, coś dla Ciebie ustrzelę! Broda, szelki, czapka i spluwa. W takich warunkach coś się ustrzeli na pewno, ale raczej będzie to mój tyłek. Zaczęło się względnie bezpiecznie, ale agresją bym tego nie nazwał. Starość nie może być przecież agresywna, bo za dużo już w życiu doświadczyła i jest na to za mądra. Strzelba i warczące czworonogi to pozory. Pozory z potencjałem argumentów. Dwa zdania, beznyna w żyłach i podaliśmy sobie dłoń.
Dobrą godzinę spędziłem wśród historii motoryzacji. Nikomu nie zmieniłem pieluchy, ale z każdym pogadałem.
– Piękny Dom Starców!
– Co z nimi robisz?
– Zbieram!
– Po co?
A po co ludzie spędzają starość w Domu Starców? Przecież nie tylko po to, żeby ktoś im wytarł pupę, nakarmil i przebrał zasikane spodnie. Starość to samotność i tu jest jej największa bolączka. Jeżdżę po okolicy, zbieram porzuconych i zapraszam ich do swojego Domu Seniora, gdzie mają towarzystwo. Mogą sobie pogadać i robią to często. Tu każdy opowie Ci swoją historię, a większość z nich naprawdę sporo przeżyła. Starość prócz samotności uzmysławia, że nie jesteś już nikomu potrzebny, a tu znowu mogą być przydatni, mogą podzielić się sobą z potrzebującymi.
Wszyscy kiedyś popękamy, zmarszczymy się i wrośniemy w ziemię. Wszyscy! Bez wyjątku.
Obok przyczepy stoi kilka kontenerów. Poznaliśmy się już na tyle, że John postanawia je otworzyć i pokazać gówniarzerie. Strzelba została przy którymś dziadku Garbusie więc chodzi się jakoś swobodniej. Drzwi trzeszczą niemiłosiernie. Wszystko tu rdzewieje i piach jest absolutnie wszędzie. Pomagam z drzwami bo ewidentnie ciężkie i dawno nie były otwierane.
– Ideę Domu Seniora zrozumiałem w pełni, ale to? Jak to John?
– Poczekaj pójdę po piwo i wszystko Ci wytłumaczę.
Poszedł odłożyć strzelbę, nalać wodę psom i po zimne puszki. Ja w tym czasie zacząłem chorować.
– Widzisz Ajgor, mało kto tu do mnie zagląda. Towarzystwo wrasta w ziemię więc żeby mnie to nie dopadło, muszę się też czasami rozerwać, a jest przecież gdzie. Kiedy pierwszy raz gościłem Angeline Jolie z jej ekipą filmową, zrozumiałem że może być z tego biznes. Nagrywaliśmy scenę pościgu buggy po pustyni. Miałem wtedy jeden taki pojazd. Teraz mam ich trochę więcej i numerów do wytwórni filmowych również. Z tą gówniarzerią graliśmy w kilku dużych produkcjach 🙂
– buggy fajne, bez dwóch zdań! Ale John !!! jaka jest Aneglina na żywo?
– hahaha cudowna kobieta, cudowna !
Mam chorą babcię, mój tato też na to choruje, a mając takie geny ciężko żebym ja nie odziedziczył po nich tej przypadłości. Chorujemy na zapętlający się umysł. Kiedy pojawia się jedna myśl, krąży, krąży i krąży. Ciężko się tego pozbyć! Odkąd otworzyliśmy te drzwi, zachorowałem i w mojej głowie pojawiło się jedno pytanie: ”odpalamy?” 🙂
Route 66 – Igor Bucki