Czasami pomagam znajomym w klimatycznym, małym pensjonacie na dolnymśląsku.
Mam wtedy dostęp do różnorodności głów ludzkich.
Ania od pewnego czasu była sama. Poszła do Santiago po męża. Za pierwszym razem się nie udało. Napisała list do Boga jak bardzo ma tego wszystkiego dosyć. Następnego lata spakowała plecak i znowu ruszyła do Hiszpanii. Zaśpiewała w kościele bo akurat grali. On ją usłyszał, podszedł, porozmawiał i zaczęli iść razem jakubowym szlakiem. On zza wielkiej wody, ona z małego dolnośląskiego uzdrowiska. Klęknął z pierścionkiem na szczycie Ślęży, a ”TAK” słyszał cały Wrocław. Pokrzepiający kanadyjsko/polski festiwal szczęścia.
Przylecieli rodzice, rodzeństwo, wujkowie i znajomi. Cały pensjonat oddychał kanadyjskim akcentem i ogłosiliśmy oficjalny zakaz mówienia po polsku. Wtedy przesiaduję z tymi ludźmi na ławce przed domem, zatrzymuję czas i chciałbym ukraść ich myśli. Zabiera mi głowę strasznie i tęsknie za tym czego jeszcze nie znam. Zwykłe spostrzeżenia codzienności, zwykła wymiana myśli powiedziałbyś, a trzeba być głuchym ślepcem żeby nie zauważyć przepaści mentalnej ludzi stąd i stamtąd. Ten pensjonat ma coś magicznego, pozwala podróżować bez ruszania się z domu.
Wesele pojechało, przyjechali Niemcy. Para z Irlandii i francuski młody inżynier, który wymyśla prototypy foteli samochodowych w pobliskiej fabryce. Znowu dużo angielskiego i różnych akcentów życia.
Akcent miała ”bałrdzo amełrykańński” kiedy pierwszy raz odebrałem telefon w recepcji. Minęło parę dni i stanęła na mozaice na parterze. Z dwiema walizkami, rudowłosą koleżanką i młodzieniaszkiem do pomocy. Śmiały się na cały dom. Kiedy poszedłem je uciszyć i prosić, żeby szanowały spokój, i odpoczynek innych gości, skapitulowałem i dorobiłem decybele swoim śmiechem. Było tak codziennie. Katrin od prawie 30 lat mieszka na zachód od Toronto.
Usiadła na biurku w recepcji. Sprawdzałem jej loty. Było sporo o życiu, o relacjach, o miłości i wytrwałości dwójki ludzi w związkach. O jej córce i o tym, że zawsze chciała, żeby poślubiła Polaka. Dawno nie spotkałem osoby, którą zarządza program mieszanki uśmiechu i dobra. To jest ten typ człowieka, który zaleje Cię optymizmem i upije miłością. W morzu nieprawdopodobnej radości rzecz jasna. Śmiejesz się i topisz, i nic na to nie poradzisz. Gdyby małżeństwa nadal były aranżowane przez rodziców, chętnie poznałbym ją z moją mamą i brałbym numer do córki w ciemno! 🙂 (I am not Google, but I am everything you are searching for).
Było o wszystkim. Dużo zapamiętałem, ale jedno zaimponowało i zainspirowało mnie na tyle, że chciałbym się tym teraz z Tobą podzielić.
- Słuchaj Igor, byłam wczoraj u Was na deptaku, tam w cukierni obok banku. Za mną w kolejce stała mama z dwójką dzieci, miały ochotę na rurkę z kremem chyba bardziej niż ja. Kupiłam więc cztery, jedną wzięłam, a trzy poprosiłam ekspedientkę żeby przekazała mamie i jej dzieciom.
- Ale super!
- Nie do końca, bo zarówno pani za ladą, jak i osoby za mną, patrzyły na mnie jak na kosmitę i miałam wrażenie, że jeszcze nigdy nie było mi tak niewygodnie, prócz chwili, kiedy się rodziłam. Czy Wy tutaj tak nie robicie?
- Tak, tzn jak?
- Nie robicie nic bezinteresownie dla zupełnie obcych osób?
- Tu poziom sukinsyństwa jest na tyle wysoki, że podobne zachowania zdarzają się tak samo często, jak kozy w tropikalnym akwarium 😛 Czasami myślę o nas, o tych lokalnych relacjach międzyludzkich, jak o opuszczaniu wiadra do połowy głębokości studni. Ciągle wyciągam je puste. Okrutnie frustrujące!
- Mamy w Kanadzie Starbucks drive. Kojarzysz? Jak wszystkie popularne fastfoody, podjeżdżasz, zamawiasz kawę, jedziesz do drugiego okienka, płacisz i odbierasz. Często jest tak, że pytam kasjera jaki rachunek ma osoba za mną. I jeśli nie jest to jakaś ogromna kwota, płacę ten rachunek i odjeżdżam. Tak po prostu, bez żadnych oczekiwań wdzięczności czy dziwnych podtekstów.
- Mówił mi kiedyś o tym Rainer, że wszedł gdzieś we Francji na espresso do kawiarenki. Zamawia przy barze, chce płacić, a kelner odpowiada, że jest już zapłacone. Nie wiesz przez kogo, wiesz tylko tyle, że ktoś chciał dzisiaj komuś sprawić przyjemność. Zamówił dwa espresso. Jedno wypił, drugie zostawił w ”zawieszeniu” w kolejce ”na barze”.
- Dokładnie. Wyobraź sobie, że byłam ostatnio w kwiaciarni. Przede mną kobieta kupiła cztery małe bukieciki. Trzy zabrała, jeden zostawiła i wyszła. Myślałam, że zapomniała. Wybiegam za nią, krzyczę proszę pani! bukiet! Odwróciła się z radosnym uśmiechem i krótkim: miłego dnia!
- Przeextra Katrin! Wszyscy znamy to uczucie kiedy ktoś, robi coś dla Ciebie dobrego. Typowa zasada wzajemności. Spłycając przykład na polskie realia, puszczasz kogoś samochodem na skrzyżowaniu, ten ktoś dzisiaj wpuści kogoś na 99%.
- Tak Igor, to jest zarażanie ludzi dobrem i w moim odczuciu stanowi kręgosłup i fundament ludzkości. To jest trochę jak biżuteria dla ludzkich umysłów. Takie ozdoby dla ludzkiej wyobraźni i duszy.
Obudziłem się rano. Poszedłem na trening z Krzyśkiem. Powiedziałem mu o tym. Zobaczyłem tą iskrę w oku, która ruszyła jego umysł. Później zadzwoniłem do Kulki. Opowiedziałem to samo. Powiedziałem też mamie i Angelice na tańcach. Kulka od razu pojechał ”testować” do McDonald’s. Mama zadzwoniła: Igor kupiłam właśnie obcemu facetowi zupę.
Nieważne co oni z tym zrobią. Ważne, że zostało w ich głowach, tak jak zostało w mojej, a teraz Ty to przeczytała/eś i właśnie zaczęło kiełkować w Twojej. Niech rośnie! Wielkie i dobre. Masuj swoje myśli. Zło triumfuje wtedy, kiedy dobrzy ludzie nic nie robią. No chyba, że wolisz być impertynenckim kastratem mentalnym. Narzekać potrafimy wszyscy. To jest najłatwiejsze. Znaleźć radość i napędzić kogoś szczęściem potrafi niewielu. Uważam, że powinniśmy brać pełną odpowiedzialność za energię jaką przynosimy gdziekolwiek jesteśmy. Po co? To tak jakby pytać, po co kupować sobie odrzutowiec, skoro za mniejsze pieniądze można mieć żelazko?
Ludzie dzielą się na dwa typy. Tych, którzy dają i tych którzy biorą. Każdy z nas ma swoje paliwo, a ci którzy mają siłę napędzać siebie i innych (wojownicy światła), powinni być chronieni przed demoralizującym wpływem pochwał 😛 @katrin_allure dziękuję, że jesteś jednym z najbardziej wolnych duchów jakie znam!
Niekończącej się frajdy z życia, nam wszystkim!
Mówią, że wyobraźnia jest warsztatem Boga, a światem rządzi fantazja!
Manifestujesz co myślisz, czy wierzysz w to czy nie, tak jest.
Co byś nie zrobił/a.
Daj głośniej!
Igor Bucki, zDolnyśląsk