Pierwszy na linie zaciskasz mały palec, później każdy kolejny, aż do kciuka – i tak zaczyna się najdłuższe 8 sekund Twojego życia.
Pachnie końmi, wszędzie kapelusze, muzyka country w głośnikach. Kowbojki, jeansy i klamry od pasków wyglądają jak za oceanem. Byków jeszcze nie widzę. Za to jest Śnieżka w tle. Wiszą chmury. Brakuje tylko szeryfa i strzelaniny. Nie wiedziałem, że Karpacz ma taki solidny dziki zachód. Western City w stolicy Karkonoszy zabiera Cię w podróż w czasie, na drugi mentalny koniec świata. Zaskakująco nie słychać angielskiego, wszyscy mówią po polsku, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że usiadłem w saloon’ie przy stole z dwoma, którzy ”godają” po ”ślunsku”. Mają po około 30 lat i gdyby się nie odzywali, przysięgam – uwierzyłbym, że jestem w Texasie. Nie widzę potężnych mięśni, wielkich karków i spuchniętych od kreatyny ramion. Na pierwszy rzut oka normalne ”małe” chłopaki (ale przecież dynamit sprzedaje się w ”małych” opakowaniach!), tyle że z tą charakterystyczną, wariacką iskrą głodu adrenaliny w oczach. Daniel Kociok i Szymon Wirzchosławski. Z tłumu reszty Polaków wyróżnia ich to, że z pełną świadomością i na własne życzenie wsiadają na rozpędzoną lokomotywę PKP, potocznie nazywaną bykiem. Ponad tysiąc kilogramów (pomyśl, że tyle waży Twój samochód) ładunku wybuchowego, który zrobi wszystko, żeby pozbyć się intruza z grzbietu, a żeby nie miał za łatwo chłopaki ubierają ostrogi i trzymają się zestawu tylko jedną ręką. I są w tym najlepsi, bo obaj wyjeździli rok po roku Mistrzowskie tytuły Europy Środkowej. To dzięki nim, możemy w Polsce zasmakować Rodeo, zamknąć oczy, wstrzymać oddech, puknąć się w głowę i wspłóczuć im matkom. Lub po prostu zebrać szczęke z podłogi i przybić wysokie pięć z uznaniem, bo szacunek należy się już za samo wejście do klatki.
POCZĄTKI
Daniel : ”Miałem 17 lat, bawiłem się w downhill, tato wynajdował różne hobby, nurkowanie czy coś. Nic mnie interesowało, aż zabrał mnie na konie. Instruktorem był wtedy Szymon, nauczył mnie jeździć. Skumplowaliśmy się i zaczęliśmy spędzać czas z końmi”. Normalna sprawa, że wszyscy w życiu szukamy emocji i dwóch młodych gości nie mogło na tych koniach jeździć ”normalnie”. Wtedy zaczęły się pokazy kaskaderskie, jeżdżenie western i ”trick riding” – czyli koń galopuje, schodzisz z siodła, biegniesz obok, wchodzisz na szyję albo w pełnym galopie stajesz w siodle. Później lasso, strzelanie z bata – gangsterka 😛
*(WTRĄCENIE) dzwoni telefon : ”Hallo kaj żeś jest? Dawoj tu. Jechoł na zwykłym, on mu lekko ostrogami dokręcioł” – przyszedł Szymon. – (Tytuł Mistrza Europy Środkowej + Komentator Bullridingu w Polsacie).
Czarny kapelusz, t-shirt, jeansy z paskiem i dużą błyszczącą klamrą. Lubię ten pozorny spokój i ukrytego za uśmiechem wariata. Kiedy siada koło Ciebie pasja wiesz już wszystko. U Szymona zaczęło się jak w każdej rodzinie lekarzy i prawników. Rodzice prowadzą stajnie, wypiliśmy to z mlekiem matki. Początkowo zajęcia były rekreacyjne, szybko zaczęło brakować adreanliny. Zaczęliśmy jeździć westernowo. To nie jest tak, że fisiujesz na rozpędzonym koniu, to były triki które miały zdezorientować wroga w czasie bitwy. Obronne i atakujace, czyli np. obrócenie się na koniu w galopie i strzelanie z łuku do jadących z tyłu lub podnoszenie broni z ziemi. Taka była geneza. Nawet w ”Ogniem i Mieczem” była taka akcja, Kozacy prowokowali Husarie do rozbicia szyku, chowając się za siodła. Dawniej Car dawał przysłowiowego konia z rzędem (czyli spory majątek) za wymyślenie nowego triku. W naszych pokazach staraliśmy się je naśladować. W Ameryce Indianie przejęli konie od białego człowieka i dołożyli do tego swoją kreatywność. W pędzącym stadzie chowali się za zwierzęta i nie było ich widać aż do ostatniej chwili kiedy atakowali z zaskoczenia. To przeszło w western, doszły rewolwery, zaganianie bydła, itd.
Rodzice od 30 lat działają w branży. Nawiązując różne kontakty, wyłapali znajomych z Czech. To są czasy odwilży komunizmu, gdzie za amerykańską flagę można było dostać przecież kulkę w łeb. Mimo wszystko co roku jeździliśmy na zawody Rodeo do naszych południowych sąsiadów. Oglądałem i myślałem. W końcu powiedziałem : ”Tato, chciałbym wsiąść na byka!”. Ważyłem wtedy max 50 kilo. Kiedy się zgodził, zacząłem się bać!
*(WTRĄCENIE) – Szymon przeciąga się, naciąga szyję, barki. Strzela cały kręgosłup. Pyta Daniela – boli Cię coś po wczoraj? 🙂
Jak w Polsce w tamtych czeskich czasach nie ma takiego czegoś jak treningi. Są od razu zawody. Nie ma treningów bo nie ma takich możliwości, ale jest coś co wszyscy dobrze znamy : strach. Wystartowałem, usiedziałem 5 sekund. Zająłem 3 miejsce. Byk wtedy był przeeeeraaaażaaaający. Wielki, szeroki – bydle. W Czechach byki chodzą po górach, mają mocno wypracowane mięśnie. Są silne, zrywne, szybkie i wysoko skaczą. Spadłem w błoto, padał deszcz i stwierdziłem, że to jest to co chcę robić… Zaniedbania strachu poszły już wtedy zdecydowanie za daleko. Miałem naście lat, nie było internetu – nie mogłem tak po prostu wpisać na YouTube jak to trenować, albo przeczytać kilku tutoriali w Google. Pojechałem kolejne zawody, wysiedziałem moje pierwsze 8 sekund i wygrałem. Doceniłem smak zwycięstwa i włożonej w całość pracy. W między czasie Daniel się doszkalał i zaczynaliśmy profesjonalną karierę. Do Czech na treningi jeździliśmy pociągiem. Ze stacji zasuwaliśmy z buta 6 km w pełnym kowbojskim rynszutnku. Wyboraź sobie 2 gości w kapeluszach, gdzieś na czeskiej wsi, pieszo z zatartymi w walizakch kółkami. Tak bardzo chciało nam się tych byków.
TRENING
Zaczęliśmy na koniach, na oklep przez przeszkody, w terenie, z góry, pod górę, żeby było jak najciężej. Mieliśmy zabawę, żeby zrzucać się z koni podczas jazdy, czyli utrzymujesz się samymi nogami, a rękami działasz. Przeróżne rzeczy wymyślaliśmy na koniach, wszystko finalnie się zazębia i współdziała. Później podwiesiliśmy na łańcuchach beczkę. Jedna osoba wsiada, reszta próbuje ją zrzucić. To była partyzantka. Teraz już wiemy, bo mamy dużo byków objeżdżonych. Spędzamy też sporo czasu na maszynach gdzie przede wszystkim wyrabiamy pamięć mięśniową i kordynację. Jak byk idzie w prawo, to ciało musi za nim podążać bez zbędnego myślenia. Pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie zaplanować/przewidzieć/wyćwiczyć – byk jest bykiem.
STRACH
W Rodeo jest tak, że jak sie zapiszesz i wylosujesz byka, i wymiękniesz – to masz już dożywotnią dyskwalifikację z każdych zawodów. Tchórze trzymają się klatki na samo dzień dobry i spadają zaraz po otwarciu. Chłopaki mają dziewczyny, matki, siostry, przyjaciółki, przytulanki. Każda martwi się okrutnie, do tego stopnia, że żadna nie chce nawet oglądać filmów nagranych po. Mają też ojców, braci, dobrych kumpli. Strach pojawia się przed pierwszą jazdą, bo nie wiesz co Cię czeka i po pierwszym wypadku, bo wtedy juz wiesz. Mocno działa wyobraźnia, zwłaszcza jak widzisz, gościa przed sobą którego byk rozsmarowuje po klatce albo miota jak szmatę.
Nigdy nie walczysz z bykiem, zawsze walczysz sam ze sobą i wtedy definiujesz coś co kiedyś starsze pokolenie nazywało: klasą. Walczysz ze swoimi lękami, niedoskonałościami i nieznanym. Szymon nie pali papierosów na codzień, przed zawodami wypala całą paczkę. Nosi go! Widać, że w żyły pompowane są litry adrenaliny.
Daniel zupełnie inaczej, mało mówi i pilnuje spokoju, ale trzeba być ślepcem, żeby nie dostrzec, że w środku odpalono właśnie laskę dynamitu. Nic dziwnego, dosiada dzisiaj nacięższego ”sportowca” w stawce.
– Panie Marku co robi tato jak widzi syna, kiedy wsiada na tonowego wariata?
– Wstrzymuje oddech! Oni się szykują, a ja już sraczki dostaję.
Kiedy wejdziesz do klatki i przywiążą Ci już rękę, to nie ma powrotu, nawet jeśli chciałbyś wydać wszystko co masz. Pierwszy na linie zaciskasz mały palec, później każdy kolejny, aż do kciuka – i tak zaczyna się najdłuższe 8 męskich sekund Twojego życia.
8 sekund, w których kontemplujesz wieczność. Mówią, że jak poznajesz kobietę, to Twój umysł w pierwszych 4 sekundach decyduje, czy zaczyna się miłość. Tu jak wysiedzisz do końca, wychodzi na to, że masz szansę zakochać się podwójnie J Wyjście z klatki jest tylko jedno i to jest ten moment kiedy strach spotyka się z euforią. Jest ryzyko, adrenalina, wyjątkowość i pierd@ln9ęcie jakiego nie dostarcza żadna inna dyscyplina.
Czuć każdy ruch zwierzęcia. Kiedy wali rogami o klatkę, trzęsie się absolutnie wszystko, łącznie z drobnymi w kieszeni kiedy stoi się tylko obok. Mogło by się wydawać, że wszyscy tutaj są opętani i zamiast tlenem, oddychają strachem i obłędem, ale chłopaki nie mylą prawdy z opinią większości i mają takie jaja, że ledwie co mieszczą się z nimi do klatki. Gdybym miał to zdefiniować jednym zdaniem, napisałbym : nie dają się podróbie życia !
Klatka jest najbardziej niebezpiecznym miejscem na Rodeo. Mała klatka, duży byk – prosi się samo. Wczoraj byk się przewrócił i wziął gościa pod siebie. Nie zawsze te byki chcą tam stać i czekać grzecznie aż jeździec wystartuje. Klatka ma ponad dwa metry. Z miejsca byk może z niej wyskoczyć. Z miejsca !
BYKI
W Polsce ciężko jest zacząć. Nie ma hodowców. To są byki mięsne, z których selekcjonowani są ”sportowcy”. Mają odpowiedni trening, żywienie i opiekę. Z samego założenia byk ma dostarczać strach i żądać szacunku. W zamian emeryturę mają niczego sobie, bo jedyne gdzie muszą później skakać, to na zgrabne tyłeczki krówek w stadzie i przekazywać wariackie geny dalej. Żeby wyhodować championa, trzeba trochę o tym wiedzieć. Jak jest dobry byk, to staje się reproduktorem (ze Stanów importuje się nie byki, a samo nasienie). W jednych zawodach uczestniczy średnio 30 zwierząt. W Europie wszystkich jest około 200. Nie wszystkie znamy. Czasami nie wiemy na co wsiadamy. Nie ma reguły jak jest zbudowany. Widać po zachowaniu. Agresywny byk jest żywy. Leniwy może nie być zbyt aktywny. Czasami robią niespodzianki. Różnią sie rozmiarem, starsze są większe i masywniejsze. Wszyskie mają ogromne mięśnie.
Jedne są z rogami, drugie bez. Nie ma zasady. Mniejsze, chudsze mogą skakać wyżej i kręcić szybciej niż pozornie groźniejsi przeciwnicy. Są byki, które lądują twardo, wtedy trzeszczą wszystkie kości i rwą stawy, źle się na nich jeździ, bo te najszersze są płytkie do siedzenia. Średnio byk waży od 800 do 1400 kilogramów. Najdroższe Championy potrafią kosztować pół miliona dolarów. Dobry byk to taki, który ma z 50 lub 60 zrzutek…Imiona też mają trafione: Danger, Suffering, etc. Z samego założenie psychologicznego, kiedy losujesz przed zawodami dosiadanego byka i trzymasz w ręce tabliczkę z napisem: ”niebezpieczeństwo” – chcąc / nie chcąc wyobraźnia zrywa Ci się ze smyczy. Szymon: ”Kiedyś popłakałem się z bezsilności losując po raz kolejny BlondyKiller – postrach wszystkich kowbojów. Niesamowity byk, który utrzymywał stały poziom wysokich skoków i obrotów. Baaaardzo ciężki do wysiedzenia”.
Są byki charakterne, które mają swoje upodobania. Tu w Karpaczu na jednego wsiada się w kasku hockey’owym, bo jak widzi kapelusz, z miejsca plasuje na nim swoją nogę. Innymi słowy zawodowo i z uwielbieniem kopie tych, którzy próbują go dosiąść, w głowę… Jak byk jest solidna korba, to w klatce jest ktoś dodatkowy, kto np. miesza mu liną między rogami, żeby odwrócić uwagę, od wsiadającego na jego grzbiet człowieka, żeby nie rozsmarował go o klatkę przed jej otwarciem. Są byki, które od pierwszych setnych sekund dają w palnik okrutnie. Są takie, że przespacerują się przez arenę, a równie dobrze mógłbyś cowboy’owi podać piwo i poprosić żeby zrobił slalom. Na byku czas płynie inaczej! Przedłuża się rzeczywistość – ”tu i teraz” w czystej postaci – lepsze niż medytacja – ha!
RODEO
Przed zawodami każdy żegna się ze stresem, a wita z żywiołem. Tape’ują się wszyscy. Sklejają barki, nadgarski, kolczyki w brwi: ”jak zawsze używałem cieńkiego plastra na brew, to dzisiaj też!”, ale przesądny nikt nie jest 😉
Rodeo odbywa się na całym świecie. Chyba tylko nie w Indiach i Rosji. W całej tej zabawie chodzi o to, żeby utrzymać się na wierzgającym byku przez 8 sekund, trzymając się tylko jedną ręką (dowolnie którą). Drugą ręką nie wolno go dotknąć. Prócz czasu liczą się też punkty. Im trudniejszy byk, tym więcej punktów. Usiedzisz 8 sekund, jesteś sklasyfikowany, a potem dostajesz punkty za styl i za trudność byka. Byk może zarobić 50 punktów i cowboy 50 za jazdę. Widać czy jeździec ma kontrolę czy traci wszystko. Czy ciało podąża za zwierzęciem, czy zostaje opóźnione. Są ruchy, że można dosiedzieć i są takie, że już nie da rady wrócić. Czy nogi trzymają się kurczowo brzucha czy energicznie zachęcają ostrogami (zaklejone plastrami) rogatego do wysokich skoków. Same byki nie są niebezpieczne kiedy się na nich siedzi. Najtrudniejsze jest zejście w jednym kawałku z areny.
Rodeo to życie w drodze. Musimy odreagować stres więc robimy sobie jaja. Kiedyś odpadło nam koło na autostradzie. Siedzi 5 kowbojów. W kamperze mieliśmy dmuchaną lale, wchodzi policja i mówi, że mamy ”burdel” – nagle z prysznica wypada gumowa lala. Puścili nas, co mieli zrobić. Innym razem wracaliśmy wszyscy natrąbieni, kolega miał jechać prosto i zamiast do Słowacji, dojechał do Austrii 🙂 .
JAZDA
Jak jesteś dobry i objeżdżony to od razu czujesz w którą stronę idzie byk. Zanim pomyślisz, to Twoje ciało wykona już odpowiednie ruchy. Jest to tak intuicyjne jak oglądanie się za ładnymi kobietami. Byki nie mają żadnych zasad. Jak znamy zwierzę z wyjazdów (chłopaki startują w Europie i USA), to wiemy czego możemy się spodziewać. Na byku musisz być przygotowany na wszystko, bo to są ułamki sekund. Popełnione błędy kończą się glebą, wizytą w karetce lub pobytem w szpitalu. Stąd tak istotny jest trening, żeby działała pamięć mięśniowa i odruchy, a potem na byku jest ogień. Jazdę dzielimy na trzy etapy: wsiadanie, jazdę i zejście. Każdy z nich jest niebezpieczny. Zejście jest zdecydowanie najtrudniejsze. Zostajesz na arenie z bykiem. Zdarza się, że nie uda się uwolnić ręki z liny i wtedy w optymistycznej wersji wydarzeń kończy się ”tylko” wybitym barkiem. Upadać też trzeba umieć, też to trenujemy, np. z konia kiedy w galopie trzeba wskoczyć na cielaka i go przewrócić.
Jest spora różnica pomiędzy ujeżdżaniem byków, a dzikich koni. Byk idzie do góry i skręca. Koń idzie do góry i daleko do przodu. Musisz to wysiedzieć. Byk ma dużo większa siłę, ale z konia dalej lecisz, bo przecież jest wyższy. Nie zawsze! Brazylijskie byki są tak samo wysokie jak konie i wtedy naprawdę boli!
KONTUZJE
Boli często, bo wchodząc do klatki trzeba liczyć się z tym, że wszystko jest możliwe i nie ma absolutnie żadnych ograniczeń na to co jest serwowane w menu kontuzji. Zawsze bardzo pomagają bullfighters’i, specjalnie szkoleni, by odwrócić uwagę byka, kupują cowboy’owi kilka cennych sekund. Mają często sporo roboty. Czasami jeden zawodnik pomagając drugiemu staje się bullfighter’em. Szymon:”Musiałem wziąć na siebie byka, wziął mnie na rogi, przeciągnął przez pół sali, ale w ten sposób uratowałem koledze życie. Była też kiedyś sytuacja, że złamałem rękę. Wtedy ujeżdżałem tylko dzikie konie, bo na byka wsiąść nie mogłem”.
Daniel: ”Przy zejściu, została mi ręka, potknąłem się i byk mnie przydepnął. Do dzisiaj mam na łydce placek. Jak byk nadepnie na nogę, to buty trzeba sciągnąć bardzo szybko, bo puchnie ekspresowo. Były zawody, na których po puchar szliśmy z Szymonem we dwóch, na 3 nogach”.
Mamy oczywiście zaprzyjaźnionych chirurgów, ortopedów, którzy witają nas tym samym serdecznym pytaniem: ”to znowu Ty” 😉 ? Co powiesz na pogotowiu? ”Panie z byka spadłem”? Zawsze mówimy, że spadliśmy ze schodów, bo i tak nam nie wierzą. Konradowi byk nadepnął na twarz, naderwał mu ucho. Po wypadku wrócił do pracy w Norwegii, zatrzymał go pierwszy patrol policji do wyjaśnień. Kiedy powiedział, że ujeżdża byki i stąd te rany, zakuli go od razu w kajdanki :P. Bywa i tak, że dostaniesz gonga, zrobisz helikopter i padasz. The New York Times opisywał kiedyś przypadek Pana Sampson’a, któremu byk połamał wszystkie kości w czaszce prócz nosa. Jedno rodeo i pół roku rehabilitacji. Życie to chwile! W Stanach idzie o duża kasę i tam wariaty wsiadają nawet ze złamaną nogą czy ręką. Najlepsi mają na kontach po 7 milionów dollarów z samych nagród. Też byś wsiadł!
Ostatni na arenę wszedł Suffering. Jazda udana, byk rozjuszony. Po wszystkim nie chciał wrócić do boxu. Bullfightersi w trójkę nie mogli sobie poradzić więc zasada jest taka, że wszyscy cowboy’e ubierają kamizelki ochronne i wychodzą na arenę. Robią koło, krzyczą i zapędzają byka do boxu. Suffering nastawił się już na wyjaśnianie chłopakom kto tu rządzi i niebardzo chciał odpuścić. Chrapy rozwarte, głowa pochylona, racica wyrzuca ziemie. Jest ogień, jest moc i upijamy się wszyscy testosteronem. Pożegnał się ze spolegliwoscią, odwrócił, rozpędził i trafił Darka. Dlaczego Darka nie wie nikt, bo wszyscy przecież stali w jednej dużej grupie. Rozpoczęła się procedura startu i długi lot szybowy w kosmos. Do całości Darek dołożył kilka naprawdę efektowych rotacji. Siła odśrodkowa jest tak duża, że ciało człowieka przypomina kręcącą się wyprostowaną, bezwładną kukłę. Kiedy wylądował, reszta oczywiście odciągała byka, ten się po nim przebiegł. W moich myślach Darek właśnie przekraczał bramy raju, a ja pierwszy raz na żywo widziałem dotyk śmierci. Wtedy Darka podniesli koledzy, a byk kończył zawracające koło i zaszedł panów od tyłu. Zaskakujące bo trafił znowu tylko Darka, który zaliczył powtórkę ze stażu w NASA. Nie ma takiej możliwości, że wychodzi się z tego w jednym kawałku, zwłaszcza w ochraniaczach typu : kapelusz i jeansy. Po 15 minutach i krótkim pobycie w karetce, Darek NIEŚMIERTELNY Rogala wszedł na arenę, wypił szampana i gromkimi brwawami zakonczyliśmy dzień.
Byki są jak dziewczyny z Tinder’a. Jest bardzo dobrze, szybko i intensywnie, a potem wysyłają Cię do szpitala. Zawody zaczynają się od modlityw i minuty ciszy. Po tym jak zobaczyłem całość, w ogóle mnie to nie dziwi. Pomodlić się powinni i podziękować za to, że żyją nawet więcej niż przez minutę. Kapelusze z głów, bo komu jak komu, ale szacunek cowboy’om bardzo się należy. Wszyscy jesteśmy ponoć pragnieniem, stąd różnorodność ludzka to różnorodność pragnień i są ludzie dla których życie to 8 sekund. A Ty wsiadłbyś na byka?
PRZYDA SIĘ:
- SPRZĘT
– Linę po jeździe czyści się szczotką drucianą z piachu i błota. Smaruje się ją kalafonią, żeby dobrze przyklejała się do ręki. Liny importujemy ze Stanów. Przed wejściem na byka wiesza się na linie dzwonek, żeby dociążał/rozwiązywał ją po zakończonej jeździe.
– Flank – druga lina, gładka lub z włosiem, wiąże się na zadzie. Zależy jaki byk i jak bardzo ma go zmobilizować do skakania.
– Rękawica – miękka skóra, chroni przed otarciami.
– Czapsy – często mocno zdobione kolorowym haftem.
– Ostrogi – koniecznie ze zblokowanymi kółkami, żeby noga nie odjechała, z zaklejoną plastrami gwiazdką, żeby nie krzywdzić zwierząt.
– Kaski/Kapelusze – dowolność.
– Kamizelka – obowiązkowa, chroni przed kopnięciem i atakiem rogami.
– Ochraniacz na zęby – często rozcina się język/wargi.
- KLAMRA
Klamra to największe trofeum mistrzowskie za sezon. Kiedy wchodzi cowboy, klamrę widzą wszyscy, puchar stawia się w domu na półce. Klamry były pod dziewczyny, bo jak jest klamra to jest check, jak jest check to są laski – ”Big checks, small chicks. Small checks, BIG chicks”. 😛
- LIGI
- PBR (liga światowa – Australia, Brazylia, Meksyk, Canada, USA)
- CBR (mniejsza liga USA)
- PRCA
- TYUXI RODEO (Węgry)
- IRCA (Włochy)
- EURODEO (Włochy)
- GHRCA (Belgia)
- EQUI BLUES
- ŻARGON
– gong to dzwon
– hang up – zostaje uwięziona ręka (aua!)
– wszyscy na zawodach mówimy w różnych językach, ale wszyscy rozumieją ”na zdrowie!”
- BULL POCKER
Jak jest komuś za mało wrażeń na byku, to na arenie rozstawiane są plastikowe stoliki i krzesełka. Siadają gracze i wpuszcza się byka. Wygrywa ten kto ostatni odejdzie od stołu. Latają wszyscy!
Igor Bucki – Karpacz, Poland