10100
(Googol)
Myślałem, że identyfikator na obraży Rembrandta, to kolejny żart Nat’a.
Kiedy zabrał go z nami rano do pracy, średnio chciało mi się wierzyć, że wpuszczają kudłatych do biura.
Jak czegoś nie wiesz, to wiesz, że Google wie na pewno. Okazuje się, że żyjemy w czasach, kiedy nie wiedza jest istotna, a umiejętność szukania odpowiedzi na pojawiające się pytania. Umiejętność rozwiązywania problemów w możliwie najkrótszym czasie. W czasach kiedy ze wszystkim wygrywa kreatywność. Wiedzę można nabyć, na dowolony temat. Kreatywność się ma, lub nie. Nie da rady się jej nauczyć. Oni na pewno nie wiedzieli siedząc w murach Universytetu Stanford, że wyszukiwarka którą zakładali w 1997 roku, będzie po prawie dwóch dekadach nie tylko cudowną emeryturą, a przede wszystkim monopolistą wiedzy internetu. Nie wiedzieli też, że stanie się potęgą nowych technologii i będzie wyznaczać kierunek rozwoju 21 wieku.
Złota zasada? Innowacja! Myślenie inaczej niż reszta, szukanie rozwiązań gdzie pozostali ich nie widzą. Później zatrudnianie młodych wizjonerów, nadanie im wszystkim wspólnego celu i nie wtrącanie się w ich pracę. Pewnym rzeczom trzeba po prostu pozwolić się dziać. Tej różnicy nigdy nie rozumie ”szef”, ale za to łapie ją ”lider”. Niestety więcej jest ”szefów” niż ”liderów”. W Google dwóch mądrych liderów stworzyło potęgę, która na dzień dzisiejszy jest najlepszym pracodawcą w Stanach i zatrudnia około 54 tys osób. Nat jest jedną z nich i wziął nas do środka. Kudłaty też na luzie wszedł.
http://www.forbes.com/companies/google/
Misją Google jest “skatalogowanie światowych zasobów informacji i uczynienie ich powszechnie dostępnymi i użytecznymi”. Jak każdy z nas przekonał się już wielkokrontie, idzie im to bardzo dobrze. Za to skatalogowanie informacji roczny przychód firmy przekracza poziom 10 miliardów dolarów (nie mylmy przychodu z dochodem). Jak to się ma do Orlen’u? (http://www.orlen.pl/PL/RelacjeInwestorskie/InformacjeFinansowe/Strony/PodstawoweDaneFinansowe.aspx). Za 48 eFów 16stych polski rząd zapłacił około 2 miliardy dolarów. Czyli przychód Google w niecałe trzy miesiące to polskie lotnictwo obronne …
Miliardy biorą się z kilku źródeł:
- wyszukiwarka Google
- AdWords
- YouTube
- Google Maps / Street View (zdarza mi się pochodzić w Queenstown, NZ)
- Google Earth
- Google Chrome
- Gmail
- Picasa
- Android
Tu oferta się jeszcze nie kończy, niestety zaczyna się tajemniczość godna NASA. Idą chłopcy bardzo szeroko, ale nie chwalą się głośno swoimi pomysłami do momentu wprowadzenia ich na rynek. O kilku aktualnych projektach możesz przeczytać tu:
- http://www.hongkiat.com/blog/google-products-and-future/
2. http://www.diygenius.com/12-lesser-known-google-projects-that-are-absolutely-amazing/
3. http://bgr.com/2015/06/01/google-project-vault-abacus-soli-jacquard/
Jednym słowem, od rzekomo prostej pierwszej wyszukiwarki internetowej w 1997, przez robotykę do sztucznej inteligencji w niecałe dwadzieścia lat później. Co mi osobiście najbardziej dokucza i szczerze nad tym boleję, to idea, którą mocno Google rozwinął i niestety będzie pewnie standardowym rozwiązaniem za kilka lat. Samo prowadące się samochody. Wymyślił to chyba jakiś matoł zwolniony w WF’u, z twarzą stworzoną do radia. Poszedłem do Google poznać go osobiście i zadać mu jedno najważniejsze pytanie: czy ta inteligencja Cię nie męczy?
Pomysł jest tragiczny i absolutnie nie wyobrażam sobie sytuacji, że nie będę mógł kiedyś zaciągnąć wajchy i zapiąc boka, bo durnowaty komputer wymyślony przez niedzielnych kierowców będzie decydował o sposobie zachowania całego społeczeństwa. Co gorsza nie wiem czy wiesz, ale potrafią iPhone’m odpalić Land Rover’a i przejechać nim przód, tył. Powstaje w ten sposób więzienie bez krat, gdzie dobry haker zafunduje Ci wyrok o ile zaczniesz komuś, gdzieś, kiedyś przeszkadzać.
Google ma luz i ten luz najbardziej chciałem zobaczyć, stąd obroża Rembrandta z identyfikatorem przekonała mnie zupełnie, że wchodzi tam bez problemu. Zastanawiał tylko fakty czy też dostaje swoje biurko i komputer. W kwietniu Google zawsze z czymś wypala i jest to najczęściej żart międzynarodowy. Przykładowo przykładanie nosa do ekranu – aplikacja NOS Google – pozwala na poczucie zapachu… Pytany o drogę z Ameryki Północnej do Australii Google Maps wyznacza połączenie kajakiem przez Ocean Spokojny…
“Korporacja znana jest ze swobodnego klimatu pracy, nietypowych przywilejów dla pracowników oraz zasady biznesowej “don’t be evil” – i tak już serio, to własnie to chciałem zobaczyć najbardziej.
Pojechaliśmy rano, wybitnie się nie spiesząc, bo ram czasowych określonych nie ma. Jak będziesz, to będziesz i fajnie, że jesteś. Nie odbijasz karty dziurkaczaem, a elektronicznym identyfikatorem, który ma każdy. Nam też musiał Nat po jednym wyrobić.
Nie ma możliwości, że możesz poruszać się anonimowy. Chcesz wejść – odbijasz. Nawet Rembrandt odbija. System Cię wita. Jako “guest” nie możesz wejść wszędzie. Są miejsca, gdzie strażnik się uśmiechnie i pokieruje dalej.
Sam dojazd do pracy sprawia, że się uśmiechasz, to coś jak wyjście od domu Steve’a Jobs’a i przejechanie się po okolicy.
Wszędzie ładnie, zielono i równo. Niska zabudowa, przestrzeń i tu się trochę zmienia bo logotypy. Odrazu wiesz, że jesteś w wałbrzyskiej strefie ekonomicznej :). Bardzo dużo młodych ludzi, sporo na żółtych rowerach z koszykiem. Dużo t-shirtów z napisem “Google” więc praca jest tu ewidentnie powodem do dumy. Nie tylko uszlachetnia (jak to mówią), ale stawia na piedestale.
Parking podoba mi się bardzo. Konia i byka nie widzę żadnego, za to jest ulubiona Tesla i pare Stuttgartów. Zabawne, bo auto można sobie w czasie pracy dotankować.
Szkło, metal, open space i dominująca zieleń. Budynków jest kilkanaście, a cały kampus do złudzenia przypomina universytet i czasy studenckie.
Weszliśmy do biura Nat’a. W środku sami młodzi ludzie, nie trąci szczurem i nie ma ani jednego wystrojonego pawia. Nie widzę też opcji: wygolone pół łba, kantów i pseudo korporacyjnej opalenizny. Oddzielone biura szefów? Nie tutaj! Biurka w rzędach po lewej, po prawej alejka do przemieszczania się. Tak samo na każdym piętrze, z tą różnicą, że tu ślizgawka, tam kuchnia, tu stół do pimponga, a dalej materace do leżenia. Nat miał jakieś spotkanie, na które był już spóźniony więc “help yourself boys”! Kuchnia? Chciałbym mieć tak wypchaną smakołykami kuchnię w domu. Baaaardzo! Biurka po lewej w rzędach, na każdym po kilka dużych monitorów. Niektóre osoby mają po 3 ekrany przed sobą. Wszyscy z luzem i mocno pielęgnujący w sobie dziecko. Część osób faktycznie z psami, Rembrandt wita się z kolegami. Każdy ma swój kąt.
Na ekranach wariactwo, ciągi liter, cyfr, slash’ów, kropek i innych dupereli. Przewijają z góry do dołu i z powrotem. Korba, że oni w ogóle coś tu widzą i z tego rozumieją, co więcej szukają w tych kodach błędów. Coś przeleciało mi szybko przed oczami, zakodowałem tylko, że żółte, ale nie wiedziałem co. Tak szybko jak Nat dostał w głowę, tak szybko usłyszałem śmiech z drugiego końca sali. Jak myślisz, że głównym narzędziem pracy w Google jest klawiatura i ekran monitora, to źle myślisz! Głównym narzędziem pracy w Google jest to:
Używają wszyscy intensywnie i często. Zaciągasz kawałek gumowego sznurka na kciuk. Napinasz. Celujesz i odpalasz. Im bardziej skoncentrowany gagatek przed monitorem, tym większa radocha. Jak Twój umysł skupił się za bardzo na jednym zadaniu i straciłeś kontakt z otoczeniem, to ekipa o Ciebie zadba :).
Strzałki spodobały mi się na tyle i przyznaje się bez bicia, że jedną sobie zahahmęciłem jako Google’owksi souvenir.
Kampus jest ogromny. Budynków jest sporo. Wszystkie atrakcyjne. Każdy inny. To że jest siłownia, knajpy, ścianka wspinaczkowa, skatepark, itd. – absolutnie nikogo tu nie dziwi.
Jest dokładnie tak (od 57 sekundy):
Bardzo spodobały nam się knajpy. Jest ich nie wiem ile, ale dużo. Każda serwuje inne jedzenie. Wszystko jest oczywiście za darmo. Śniadania, obiady, kolacje. Napakowaliśmy się solidnie w każdej napotkanej bo przecież tripy po świecie, to przede wszystkim różna smaki.
W Google jest luz, ale nigdy sukces nie bierze się z samego luzu.
ZAWSZE do całości sukcesu prócz wizji, potrzebna jest motywacja, a ta rozwija się całe życie. Według jednego z moich wykładowców leci to tak:
As it grows up, the child acquires:
– Knowledge;
– Concepts;
– Skills;
– Opinions;
– Values;
related to the surrounding world. Children learn about the physical world and the „human” world. Yet, there is a lot more, since every child is surrounded by economic objects and activities.
Później każdy z nas wyrabia sobie swoje własne priorytety i podąża w wybranym przez siebie kierunku. Choć bywa i tak, że to życie decyduje za nas i później z perspektywy czasu okazuje się, że dobrze się stało, że wyszło akurat tak, a nie inaczej.
Dwóch mądrali: Banks & Henry uważa, że młodzi ludzie cenią pracę bardziej niż starsi. Bez wyjątku, wszyscy mamy inną motywację do pracy i w Google jest identycznie. Nie zawsze chodzi tylko o pieniądz.
Typologies of the rich Wiseman [1974]:
- The Romantic. Idealises and overestimates his favourite love: MONEY. Money is applause, vindication.
2. The Company man. Denies the joy of making money. Makes money for others.
3. The Collector. Enjoys the mathematics of his money. Enjoy investing and watching money reproduce itself. Freudian.
4. The Hustler. Not suffering guilt about the desire to accumulate. Enterprising, energetic, aggressive, often unethical. Heroes or swindlers?
5. The Double-Dealer. Clever, amoral, confidence tricksters. Psychopathic individuals who love to cheat, defraud, steal.
6. The Criminal. Do anything for money.
7. The Gambler or Looser. Expectations of winning leading to risking sums which when lost would HURT. Repetitive compulsion to loose.
8. The non-player. Wealth is thrust upon him and he will not seek it and shun away from it. Wealth and happiness
Których osobników jest najwięcej w Google? Nie wiem. Byłem tam dwa razy i zdecydowanie za krótko i za mało poznałem ludzi by móc obiektywnie się wypowiedzieć. Każdy z nas jest przecież inny.
Jedna rzecz, którą czuć tu bezsprzecznie, to chęć pracy. Tak, w Google chce się po prostu pracować. Jest taka atmosfera i wzajemna motywacja (strzałki), że ta potężna machina kręci się już sama. Czy worksucks? Nie! workROCKS w tym przypadku bez dwóch zdań.
Co daje Ci praca ?
Według Jahoda [1979, 1981] :
- Work structures time.
2. Work provides regularly shared experiences. Social contact OUTSIDE the family.
3. Work provides experience of creativity, mastery and sense of purpose.
4. Work is a source of personal status and identity. I AM my JOB, people see ME as MY JOB
5. Work is a source of activity. Work requires physical/mental effort.
Każdy z powyższych 5 punktów świetnie tu widać. Google w moim odczuciu to majstersztyk uzależnienia. W pozytywnym sensie. Uzależnia swoich pracowników od siebie rozpieszczając ich na każdym kroku. Każda potrzeba, na każdej płaszczyźnie jest zaspokojona. Pracodawca zrobił coś genialnego. Rozkochał w sobie pracownika na tyle, że ten zamieszkał w firmie. Niemożliwe?
Kończą universtytety, są świetni w tym co robią. Przechodzą skomplikowane procesy rekrutacyjne. Dostają wymarzoną pracę, w której wiele się jeszcze nauczą i mocno rozwinął. Kupują kampera. Stawiają go na bezpłatnym parkingu pod swoim biurem. Jedzą w firmie codzienne posiłki za free. Kuchnia jest zróźnicowana więc dzisiaj chińskie, jutro indyjskie, itd. Sport uprawiają w pracy, bo jest wszystko co chcesz (prócz torów wyścigowych ;p). Kosztów życia zrozumiałe, że nie mają żadnych. Zarabiają bardzo dobrze, ale to nieistotne. Istotne jest, że spędzają 24h w pracy. Teoretycznie nie pracują cały czas, ale cały czas są w swoim kreatywnym środowisku. Integrują się tworząc zgrany zespół i np. wspinając się na boulderze rozwiązują problem z rana w luźnych rozmowach. Co nie robią, to pozostają produktywni o każdej porze dnia. Lepszego modelu biznesowego w moim subiektywnym odczuciu nie wymyślił jeszcze żaden wiracha.
U nas najczęściej metoda jest prosta – kijek, marchewka. Od tej do tej i naleciałości komunistycznych zależności. Kto ma więcej szczęścia dostanie jeszcze matoła szefa, który nie ma nawet podstaw psychologicznych i nie rozumie drugiego człowieka, bo staje się on dla niego narzędziem do zarabiania pieniędzy. A z polskimi pensjami w ogóle staje się to już warte śmiechu.
W Google tego nie ma.
Google jest genialne!
Z Natem byłem razem na studiach więc zrozumiałe, że kiedy zacząłem tym wszystkim oddychać, zachciało mi się bardzo tutaj pracować.
– Nat co mogę zrobić, żeby móc tu robić coś fajnego?
– z Twoim paszportem Ajgor, to max zmywak u Meksykańców.
Wszystko na ten temat.
Ta firma wygląda jak wielki plac zabaw i to jest w niej chyba najpiękniejsze. Bo przecież życie to cudowny plac zabaw! Nikt nie mówi Ci czy masz wydorośleć, stać się nudnym, by móc być bardziej produktywnym. Nikt nie narzuca Ci sposobu ubierania sie i nie szufladkuje za sikora na ręce. Z psem do pracy, na rowerze pomiędzy biurami, a po kilku miesiącach Stuttgart na masce.
Google jest najlepszym przykładem, że jak się chce, to można wszystko. Warto zatrudniać mądrzejszych od siebie i wierzyć w drugiego człowieka. Czy kalifornijski klimat sprzyja? Bez dwóch zdań! I nie tylko pieniądz jest motywacją do sukcesu, a zrobienie czegoś dobrego dla ogółu. Pieniądz przychodzi później, jak sam produkt jest dobry.
Pisząc pierwszy algorytm w 1997 roku na PageRank (tworząc podstawy obecnego Google), zakładam się z Tobą o co chcesz, że Larry Page i Siergiej Brina nie wiedzieli, że w 201X będą królami życia. Mało kto wie, że dupnęli się nawet z nazwą firmy, bo miało być Googol, a nie Google ;). Sukces to pomysł, ciężka praca (wolność) i trochę szczęścia !
Aha !
Miałem kiedyś zajęcia z ekonometrii z okrutnikiem, który tak tłumaczył, że nic nie rozumiałem. Wymyślił wtedy ”the wall of fame” – miało nas to motywować, jak pisał wielkimi literami imię i punktację obok. Zobaczcie kto jest najlepszy. W Google jest też taka ściana, tyle że żaden pajac nie wypisuje tam punktów. Każdy przychodzi i pisze to z czego jest aktualnie dumny. Nie widziałem NIC powszechnie uważanego za ”poważne”, w stylu : znalazłem rozwiązanie jakiegoś trudnego zadania / mam nowy wzór / napisałem super kod”. NIC z tych rzeczy. Najzabawniejsze jakie widziałem to: ”miałem wczoraj trójkąt ze ślicznymi blondynkami!”
Dopisałem do całości swoją Alaskę i wtedy wybuchł mi Instagram 😉
Co robia byli pracownicy Google?
Nat też się szukuje z czymś grubym – ale o tym kiedy indziej.
Mega dumny jestem z moich kumpli, którzy udowadniają, że w Polsce też się da! Piąteczka Szymon, Filip, Rafał ! I najważniejsze! Też nie wiedzieli, że tak to będzie rosnąć:
Mountain View, USA – Igor Bucki